 |
 |
 |
|
 |
Gość nr on-line
1 osoba
max on-line - 2045 w dniu 22.09.2020 r.
|
 |
|
 |
 |
|
|
|
Niektóre gatunki ryb opiekują się swym potomstwem. Zadanie to bierze na siebie zwykle jeden z partnerów - samiec albo samica. O tym, które z nich opiekuje się ikrą, decyduje nie przypadek, lecz sposób rozrodu. Księżycową, srebrzystą poświatą lśni powierzchnia górskiego potoku. Pod osłoną nocnych ciemności, głowacze opuszczają miejsca swego dziennego ukrycia. Te podobne do kijanek denne ryby - pokryte białoszarymi i brązowoczarnymi marmurkowymi wzorami - poruszają się krótkimi skokami, pływając tam i z powrotem po okolicy. Tylko jeden samiec nie odważył się oddalić od swej kryjówki. Leżąc w jamie pod skalną płytą, wygląda niczym strażnik pilnujący jakiegoś skarbu. Rzeczywiście są ku temu powody. Na sklepieniu jaskini, właśnie teraz, w czasie tych kwietniowych dni, złożone zostały żółtopomarańczowe jaja. Jest ich około 300. Samiec opiekuje się nimi chroniąc je przed rabusiami, samica bowiem oddaliła się po tarle, pozostawiając mu obowiązek opieki nad ikrą. Gdyby również on podążył jej śladem, wrażliwa ikra miałaby bardzo małe szansę przeżycia. Tak więc powodzenie rozrodu zależy nie tylko od samicy, lecz również od samca. Powstaje jednak pytanie, dlaczego właśnie samiec podejmuje się wyczerpującego obowiązku opieki nad potomstwem? U jajorodnych, opiekujących się potomstwem ryb, które żyją w wartkich wodach, samiec często czeka, aż samica złoży wszystkie jaja. Dopiero wówczas przystępuje do ich zapłodnienia, przejmując następnie opiekę nad nimi. O tym, że takie zachowanie nie jest dziełem przypadku, przekonuje przegląd rodzin, opiekujących się potomstwem ryb, u których zapłodnienie jaj odbywa się na zewnątrz, poza ciałem matki. U większości opiekę nad potomstwem sprawuje samotnie samiec; rzadko bierze w niej udział również samica. Przykłady męskiej opieki znajdziemy poza głowaczem u babek, słonecznicy oraz ciernika. Podobnie jest w szeroko rozprzestrzenionej rodzinie ślizgowatych. Nie od rzeczy będzie wreszcie wspomnieć o prawdziwie ojcowskiej opiece, jaką obserwujemy u pławikoników i igliczni. Z zupełnie innymi warunkami mamy do czynienia w sytuacji zapłodnienia wewnętrznego, które spotykamy na przykład u rekinów i płaszczek. U drętwowatych, raszplowatych, Triakidae, młotowatych i rekinowatych, oraz sprowadzonej z Ameryki Północnej do wód europejskich gambuzji, sperma samca wprowadzana jest do dróg rodnych samicy, gdzie rozwijają się młode ryby. Samce tych wszystkich żyworodnych gatunków nie interesują się losami swych dzieci, samice zaś są w takiej sytuacji, jak samice wszystkich ssaków, przejmując zazwyczaj ciężar opieki nad potomstwem. Wyjątkiem w tym względzie są ssaki drapieżne i małpy. Dlaczego więc w niektórych przypadkach u ryb samica przestaje interesować się potomstwem, pozostawiając sprawę opieki nad nim samcowi? Fenomen ten wyjaśnia nam proces ewolucyjnego rozwoju tych gatunków. W czasie jego trwania zawsze przewagę uzyskiwały te osobniki, które mogły pozostawić po sobie dużą liczbę potomstwa. Cechy te potęgowały się w następnych pokoleniach. W warunkach, gdy do sprawowania opieki nad potomstwem wystarczyło tylko jedno z rodziców, drugie mogło się swobodnie oddalić. W ten sposób, w czasie gdy jeden z partnerów opiekował się potomstwem, drugi mógł przysparzać światu kolejnych potomków. U ryb o zapłodnieniu wewnętrznym przywilej ten przypadał zwykle samcowi, u tych zaś o zapłodnieniu zewnętrznym stawał się udziałem samicy. Jednak nie zawsze przebiega to w tak prosty sposób. Często również samce opiekujące się potomstwem mają możliwość dochowania się potomstwa od więcej niż jednej samicy. Wspomniany na początku głowacz zwabia do swej "jaskini" kilka samic, które kolejno składają w niej ikrę. |
|
|
|